Po chwili byłam
wściekła. Jakim prawem ktoś może tak zastraszać drugiego człowieka, jakim prawem ktoś tak bardzo narusza moją
integralność w 30 sekundowej rozmowie? Czemu czuję się jak niesforny uczniak zamknięty
w ciemnej piwnicy na 3 zdrowaśki? Nie chce tu być, nie chce mieć kredytu , nie chce
być sama. I dotarło do mnie, że w sumie to coś wiem…Złożyłam skargę do KNF i
banku, złożyłam reklamacje i dalej żyję w przeświadczeniu że przecież nie każą
mi płacić czegoś co już zapłaciłam. Ale wiem że tak czy siak wyjeżdżam,
sprzedaję mieszkanie i wyjeżdżam. Nie chcę żyć w takim kraju. W kraju gdzie prawo
jest egzekwowane kiedy jesteś bogaty, duży i silny ( a i to nie zawsze). Powodów
dla których Polska ulewa mi się już z pysia jest wiele. Może następnym razem je
opiszę …
Będzie to opowieść o chwilach ulotnych, trudach samotnego macierzyństwa, przyjaźniach, frustracjach, miłościach, negatywnych emocjach, marzeniach, codziennych refleksjach , podróżach i wszystkim co warte opowiedzenia. Będzie czasem wesoło i niepoważnie a czasem smutno i nostalgicznie. Indżoj :)
czwartek, 13 grudnia 2012
Dziś nie podoba mi się..
Jak tu nie być
przesądnym, no pytam się no jak!!?? Od samego początku wiedziałam!! Jeszcze
zanim zerknęłam na kalendarz, jeszcze zanim bezwiednie podniosłam
przemęczony łeb z nad porannej poduszki,
wiedziałam, że dzień jest pechowy! Wiedziałam, czułam, że pójdzie coś nie tak.
No i jakże. Zaczęło się od tego, że po podniesieniu rolet oczom mym ukazało się
niezmierzone pole białego paskudztwa. Tego przez co każde buty robią się
przemakalne, tego co to zaraz zamieni się w błoto i tego co zwiastuje
temperaturę zachęcającą do szybkiego
powrotu do ciepłego łóżka. Wszędzie pełno śniegu, na termometrze minus 10!!!
Ale nic to! Stłamsiłam ukucie w sercu, spowodowane faktem, że do wiosny tak
daleko i wzięłam się w garść. Za chwilę miało zepsuć mi już zepsuty humor
50-siąte przypomnienie z banku, w którym mam hipotekę, że mam zapłacić opłatę
którą opłaciłam 3 lata temu. Z racji, że
mam wszystkie potwierdzenia wpłat i pilnuję ich jak oka w głowie, pomyślałam to
na pewno znowu coś pomylili na pewno w końcu mój pan z Open F. to załatwi i
ostatecznie będzie git. Absurdalność tej sytuacji sprawiła że mimo wszystko,
mimo monitów i ponagleń uznałam, że nie mogę się tym aż tak przejmować. Zapomniałam
jednak, że przecież żyję w kraju absurdu, że tutaj dopełnienie wszelkich starań
by żyć dobrze i godnie, by spłacać, by wypełniać i dostarczać na czas, w wielu
przypadkach nie ma znaczenia. Tak więc jadę sobie spokojnie komunikacją miejską
i dostaje telefon z windykacji banku getin. Pani z którą rozmawiam już pewnie z
10 ty raz i która dostała potwierdzenia zapłaty, pyta czy to ja, ja mówię, że
tak. „ proszę podać swoją datę urodzenia i hasło abonenckie celem weryfikacji”
po pierwsze to ona do mnie dzwoni co to jest że ja mam jej coś podawać ale ok. ”Nie
podam pani ponieważ nie mogę teraz rozmawiać gdyż jadę autobusem” odparłam „
Acha widzę , że odmawia Pani współpracy z bankiem jest Pani nieosiągalna,
uchyla się Pani od płatności w takim razie wszczynam postępowanie samodzielnie
bez informowania Pani, ponieważ nie chce pani rozmawiać jak pani powiedziała” w
miedzy czasie ja próbuję tłumaczyć „nie po
prostu jadę wśród obcych ludzi i nie będe Pani podawać żadnych danych,
może Pani zadzwonić później” oczywiście pani ani na chwilę nie przerywa
monologu i zakańcza „rozmowa jest nagrywana mamy dowód że niema możliwości na
uzyskanie od Pani wpłaty i wszczynamy postępowanie egzekucyjne.” Tu następuje rzucenie
przez nią słuchawki bez cienia do widzenia Kiedy tylko wysiadłam z autobusu
popłakałam się. Robie wszystko żeby dopilnować płatności, właśnie dwa tygodnie
temu nie przedłużono mi umowy w pracy, boje się że ledwo uda mi się związać koniec
z końcem, na domiar złego i mała i ja
byłyśmy przez ostatnie 2 tygodnie chore co skutecznie uniemożliwiło mi szukanie
pracy no i w dodatku idą święta a u nas znowu niebędzie normalnej choinki,
iskrzących się lampek na płotku i drzewkach, ani fajnych prezentów ani świętego
spokoju. Stojąc tak za przystankiem i ocierając zbyt intensywnie i nagle
płynące łzy bezradności, w myślach przetwarzałam
dodatkowe powody dla których warto a nawet, ba, trzeba być smutnym. Moje dziecko
ma już trzy lata a nadal jesteśmy same!! Same ze wszystkim począwszy od
wstawania w nocy bo brzusio boli, po wybieranie sanek i skończywszy na szarpaniu się z panią z
windykacji. Same przy oglądaniu bajek i puszczaniu samochodów, same przy
codziennych zakupach i problemach. Same przy pytaniu " Lita(Rita) taty niema?" Jakoś nagle bardzo poczułam się taka sama.
Tak bardzo obciążona nadmiarem rzeczy które trzeba, fizycznie czułam ich ciężar
na plecach. Pamiętam jak trzy lata temu wydawało mi się że jeżeli w przeciągu roku
nie znajdę/ nie przytrafi się ktoś do pokochania, ktoś gotowy pokochać nas , to
będzie trzeba się martwić. A tutaj stoję w tym pieprzonym śniegu, zaryczana,
spłacająca sama kredyt hipoteczny, bez pracy, chora, bez rodziny i z
przyjaciółmi oddalonymi o najmniej paręset kilometrów. Mam poczucie, że dałam ciała
na całej linii, że już nie będzie dobrze, że odbiorą mi mieszkanie, że nie będziemy
miały gdzie mieszkać, że już nigdy nie znajdę dobrej pracy, a depresja wróci
jak bumerang i zaleje nas swoją nieprzeniknioną czernią. Zastanawiam się czy te
dziunie z windykacji choć raz pomyślą jak ich chory, niewspółmierny
telefon działa na ludzi.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz